Click edit button to change this text.

Od ponad trzydziestu pięciu lat członkowie Niemieckiego Stowarzyszenia Schronisk Młodzieżowych (DJH) w Lubece spotykają się pod koniec stycznia każdego roku na uroczystej kolacji. Powód jest prosty: podsumowują miniony rok, rozmawiają, wspominają wspólne wyjazdy, planują następne, ale przede wszystkim… chcą pobyć ze sobą. – Na samym początku spotkania styczniowe organizowaliśmy w restauracjach, ale z czasem okazało się, że schronisko młodzieżowe „Vor dem Burgtor” w Lubece zapewnia nam i zaproszonym gościom miejsca noclegowe, wspaniałą kuchnię i piękną salę do spotkań – wspominała Heidi Kramer, skarbniczka Stowarzyszenia, miłośniczka Polski i Polaków, od ponad dwudziestu lat zaprzyjaźniona z polskim członkami PTSM w Szczecinie.  

Najważniejsi goście przy stole prezydialnym.

Maria Syrek dziękuje Reinhardowi Schimnickowi za dwadzieścia lat współpracy.

Bohaterowie wieczoru filmowego. Peter i Heidi Kramer.

Z kolei Karl -Hans Fabricius pamiętał, że pierwszy wyjazd studyjny Lubeczan do Polski miał miejsce w 2004 roku, tuż po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. – To była niezapomniana podróż. Dla mnie szczególnie. Do tej pory czułem się jak wypędzony, a po wielu latach wróciłem na Pomorze jako zaproszony gość, jeden z wielu turystów-. Pierwsza podróż do Polski nie była ostatnią, wspomniał Karl. Po niej nastąpiły kolejne na Mazury, do Krakowa i Oświęcimia, a do stałego kalendarza Lubeczan wpisane są coroczne, majowe wyjazdy do zaprzyjaźnionego oddziału PTSM w Szczecinie. Wielu z nich wybiera też Polskę jako miejsce prywatnego wypoczynku, szczególnie w ulubionym Kołobrzegu.

Maria Syrek i Burkhard Czarnowski.

Danie wieczoru, czyli jarmuż, smażone ziemniaki i parówka.

Młodzi praktykanci, którzy pod okiem szefowej kuchni przygotowali uroczystą kolację i zebrali gromkie brawa gości.

Tegoroczne spotkanie było jednak pod pewnym względem wyjątkowe. W styczniu 2016 r. minęła bowiem dwudziesta rocznica pierwszej wizyty studyjnej zachodniopomorskich działaczy PTSM w Schleswigu – Holsztynie. Dwadzieścia lat temu Reinhard Schimnick, dyrektor biura DJH okręgu Nordmark wystosował do PTSM zaproszenie do nawiązania współpracy i odwiedzenia schronisk młodzieżowych w Lubece, Ratzeburgu, Hamburgu i Mölln. Tę wizytę wspomina do dziś Maria Syrek, prezes Oddziału Zachodniopomorskiego PTSM. – To była tęga zima. Mrozy ponad dwudziestostopniowe, ale nas rozgrzewały wspólne rozmowy i niebywała serdeczność, z jaką zostaliśmy powitani w każdym z odwiedzanych schronisk. Tak to się właśnie zaczęło i trwa… do dzisiaj. Lubeczanie co roku zapraszają przedstawicieli PTSM na uroczystą kolację, a powitania z prawie stuosobową liczbą gości trwają długie minuty. Tu każdy wita się z każdym, przynajmniej uściskiem dłoni, nie rzadko przytuleniem i serdecznym buziakiem w policzek (przypominamy, w Niemczech przyjęło się dwukrotne cmoknięcie w policzki).
Kolację oficjalnie otwiera Heidi Hofstätter, prezes stowarzyszenia w Lubece, wita zaproszonych gości (goście z Polski zawsze witani są jako pierwsi), a na stole pojawiają się przysmaki wieczoru, czyli król kolacji – zasmażany jarmuż, sznycel wieprzowy, parówki i smażone kartofelki. Menu kolacji co roku jest takie samo. To nasza tradycja, wspominała Heidi Kramer. Wielu z nas pamięta czasy powojenne, kiedy panował głód, a na polach rósł jedynie jarmuż. To roślina, która nabiera wartości gdy zetnie ją mróz, czyli nadaje się idealnie do dań zimowych. Tak zostało do dziś. Nam Polakom trudno gustować w tej potrawie, bo w porównaniu z bogactwem smaków bigosu, wydaje się dość uboga (gotowany i przysmażony jarmuż wzbogacany jest jedynie skwarkami z boczku), ale z roku na rok smakuje nam coraz bardziej i coraz częściej gości także na polskich stołach.
Spotkanie styczniowe ma jeszcze jeden stały element. Jest nim wspólne oglądanie filmów z wycieczek. Kiedyś to były zdjęcia, dziś oglądamy świetnie przygotowane relacje filmowe ze wspólnych wyjazdów, podkreśla Peter Kramer, odpowiedzialny za materiał filmowy z każdego wyjazdu. Peter ma ponad osiemdziesiąt lat, jeździ na wózku, ale w niczym to nie ogranicza jego zamiłowania do podróży i do aktywności społecznej. Zaś pytanie, czy tylko starsi członkowie stowarzyszenia DJH w Lubece biorą udział we wspólnych wyjazdach zostało skwitowane wybuchem śmiechu. Kiedyś, ponad trzydzieści lat temu to my byliśmy ci młodzi, aktywni. Zestarzeliśmy się razem, ale nasze zaproszenie do wspólnych wyjazdów, także poza granice Niemiec, kierujemy do wszystkich chętnych. Ofertę umieszczamy w kwartalniku naszego stowarzyszenia Extratour i tak poszerzamy koło naszych znajomych o najdalsze zakątki NIemiec, podkreślił Burkhard Czarnowski, odpowiedzialny obecnie za ofertę turystyczną stowarzyszenia. Wyjazdy są najczęściej tygodniowe, oparte o noclegi w schroniskach młodzieżowych, świetnie przygotowane merytorycznie, z ciekawą ofertę kulturalną, ale niedrogie. Tak podróżują członkowie naszego stowarzyszenia i nie ma to nic wspólnego ze statusem społecznym. Jest to raczej nawyk i oczywistość, że schroniska młodzieżowe są tanią, dostępną dla każdego członka DJH, bazą noclegową. Życzylibyśmy sobie podobnego nastawienia turystów w Polsce, nadmieniła Maria Syrek, ale nie poddajemy się. Przy naszym stowarzyszeniu działa już kilka kół seniorów (lekarzy, bibliotekarzy, mieszkańców prawobrzeża). Są to otwarci, aktywni turyści, którzy wyjeżdżając np. do berlińskiej opery wybierają nocleg w jednym z miejscowych schronisk młodzieżowych. Nie tylko świetnie umiejscowionych w centrum Berlina, ale także niedrogich.
Kolejne spotkanie przyjaciół, czyli Grünkohlfest już za rok, ale wcześniej, bo w maju spotkamy się w Szczecinie. Lista gości z Niemiec z roku na rok się wydłuża. A my się z tego cieszymy. Oczywiście, wszyscy nocujemy w schronisku młodzieżowym „Cuma” w Szczecinie.

To jeden z powodów, dla który warto odwiedzić Lubekę. Średniowieczna Brama Holsztyńska, część fortyfikacji, przez którą od XV wieku wchodzi się do miasta.

To drugi powód odwiedzin. Najsłynniejsza w świcie fabryka marcepana. Niederegger. Obecnie: sklep z tysiącem odmian marcepana, najpiękniejsza kawiarnia Niemiec i muzeum marcepana.

Miasto siedmiu wież. Tu na zdjęciu widoczne są tylko dwie wieże kościelne.